Zachęcony licznymi pozytywnymi komentarzami na temat tego filmu, postanowiłem go obejrzeć. Powiem tak: mimo kilku pozytywnych stron (dobra gra aktorska i dość dobry scenariusz) nie są one w stanie ,,pokryć" wszystkich jego wad. Zacznijmy od początku...
Sprawa pierwsza: rola Thorntona i jego ludzi w filmie. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby podarowano sobie ten wątek, film nic by na tym nie stracił. Bo jaką rolę odgrywają w zasadzie Thornton i jego ludzie? Ot, pojechali sobie za ,,dziką bandą", trochę postrzelali i tyle ich widzieli. Może pierwotnie scenariusz miał być trochę inny? Tego nie wiem.
Sprawa druga: kwestia ,,ostrzału sprzymierzeńców". Kilka razy dochodzi do sytuacji, kiedy jedna bądź druga strona strzela do swoich kumpli: najpierw ludzie Thorntona (bodajże w scenie wysadzenia mostu, o ile mnie pamięć nie myli), potem znów Meksykańczycy z lubością strzelają do samych siebie w finałowej ,,bitwie".
Najważniejszą kwestię zostawiłem sobie na koniec. Jak tytuł mojego tematu wskazuje, dotyczy ona ilości brutalizmu i przemocy w filmie. Nie za dużo tego? Tutaj padło więcej trupów, niż we wszystkich produkcjach z Johnem Waynem razem wziętych! Oczywiście do zabicia takiej ilości ludzi byli potrzebni prawdziwi herosi-weterani, no ale jak to w takich przypadkach bywa, ich ,,odporność na ostrzał" została niebywale zwiększona. Każdy z czterech członków bandy dostaje po kilka(naście) strzałów, nim umiera. Do jednego z braci Gorch'ów strzela kilkunastu Meksykanów, a ten mimo kolejnych ran dalej uparcie ładuje z karabinu maszynowego (ten pas od amunicji musiał być cholernie długi btw). Pike dostaje postrzał z kilku metrów, w plecy. Nie przeszkadza mu to jednak obrócić się i jednym strzałem rozwalić nieszczęsną Meksykankę, która zresztą chwilę wcześniej mu pomogła. Przykłady można by mnożyć i mnożyć...
Jeśli ktoś lubi patrzeć, jak na ekranie pada kilkudziesięciu zabitych na minutę-to film dla niego, ja jednak preferuję taki western, gdzie postaci są z krwi i kości, mając realne możliwości i będąc po prostu ludźmi, a nie maszynami do zabijania. Ode mnie film otrzymał ocenę 5, a gdyby nie gra aktorska i całkiem niezły scenariusz (nie piszę dobry, o powodach wspomniałem wyżej) to byłoby jeszcze mniej.
Ten film nie posiada żadnego głębszego przesłania. Strzelanina i absurdalna odporność na rany czwórki głównych bohaterów powoduje pusty śmiech.
Jak masz jakieś błyskotliwe tezy do zaprezentowania na temat w/w filmu, śmiało, zaprezentuj. A jeśli nie, wracaj do piaskownicy wyzywać się z kolegami.