Po przeczytaniu recenzji i wywiadu z reżyserką spodziewałam się zaskakująco lekkiego filmu o dwóch buntowniczkach o niezwykle bogatej wyobraźni. Niestety, zobaczyłam ponure studium choroby psychicznej, które reżyserka stara się przedstawić w barwach emancypacji, artyzmu i siostrzanej więzi. Uważam, że lepiej by było nakręcić film dokumentalny o siostrach, niż robić z tej smutnej historii fabułę. Nie dowiadujemy się za wiele o przyczynach szczególnego zachowania bliźniaczek, a włamywanie się przez nie do domu czy podpalanie sklepu są przedstawione jako uwalniające akty buntu. Fragmenty twórczości sióstr nie mają szczególnej wartości artystycznej, są raczej okrutnymi i smutnymi dowodami ich wewnętrznego cierpienia. Nie wierzę, że bliźniaczki były tak naprawdę ze sobą szczęśliwe, a taki obraz wydaje się forsować ten film, stawia też pod znakiem zapytania, czy siostry rzeczywiście były chore. Trudno się to oglądało.
Bardzo trafne uwagi. Też miałam podobne odczucia i wątpliwości podczas seansu. Zamierzam przeczytać reportaż o siostrach. Film mnie dość mocno rozczarował i chyba po prostu rozzłościł.
Też jestem ciekawa książki. Film był dla mnie po prostu nieprzyjemny w odbiorze, a chyba nie na tym polega dobra sztuka. Można o trudnych sprawach opowiedzieć w piękny sposób — tu tego nie było, i nie wiem, czy akurat ta historia się do tego nadaje.
Najgorzej jak wypowiada się ktoś, kto nie ma pojęcia o tym czym psychiczna choroba jest, a tym bardziej kiedy się taką diagnozuje... a do tego - nie rozumie istoty filmu. Żadna z bliźniaczek jej nie posiadała.
Fobia społeczna tak silna, że komunikujesz się tylko z siostrą to nie jest twoim zdaniem zaburzenie? Przecież siostry do pewnego momentu rozwijały się normalnie. Rozumiem, co chciała przekazać reżyserka, po prostu uważam ten zabieg za nieudany.
One nie miały żadnej fobii społecznej :) Polecam przeczytać moją dłuższą wypowiedź na ten temat... - jeśli masz ochotę na poznanie prawdy :) Pozdrawiam.
Twoja wypowiedź to seria zachwytów nad filmem bez wyraźnego uzasadnienia, podszyta samozachwytem nad własną wrażliwością. Nie ma w niej zbyt wiele merytoryki, po prostu estetyka tego filmu ci odpowiada, nie spojrzałaś na ten obraz krytycznie. Nie uzasadniłaś też, dlaczego siostry twoim zdaniem nie miały fobii społecznej — wiem, że film sugeruje interpretację, że były tylko oryginalne i niezrozumiane w swojej wrażliwości, ale rozsądek i interpretacja twórczości sióstr mówi co innego.
"Wyraźne uzasadnienie"? - :) nie pomoże tym, którzy nie mogą nic poczuć, bo to co czują zwykle ich przeraża... Pozdrawiam ciepło :) PS Niemniej dla Ciebie wkleiłam w nowym wątku moją wypowiedź "uzasadniającą więcej"... :)
"Nie mogą nic poczuć"? To, że ktoś nie czuje tego samego, co ty, nie znaczy, że nie czuje nic. Przeciwnie, film wywarł na mnie duże wrażenie — pod tym względem mu nie ujmuję — tylko było to wrażenie mocno nieprzyjemne. Sama mam siostrę bliźniaczkę i byłam bardzo nieśmiała, i uważam, że sprowadzanie historii tych sióstr do górnolotnych stwierdzeń o niezrozumianej inności i bagatelizowanie sytuacji, w której obie po prostu cierpiały czy sugerowanie, że gdyby zostawić je w spokoju, to byłyby szczęśliwe, jest niesprawiedliwe. Człowiek jest zwierzęciem społecznym i nie będąc w stanie komunikować się ze światem zewnętrznym po prostu cierpi. Ja zauważam te wątki, o których ty piszesz, film jest dość banalny w interpretacji, i na tym właśnie polega jego słabość. Nadal nie uzasadniłaś też, czemu twoim zdaniem bliźniaczki nie miały fobii społecznej.
Kochana, potwierdziłaś właśnie to co napisałam wyżej... :) Pozdrawiam. (Ah, i odniosłam się wszak do tego, gdzie można znaleźć "moje uzasadnienie".... ...)
"Uzasadnienie" przeczytałam, i nie widzę tam przekonujących argumentów za tym, ze siostry nie miały fobii społecznej. Możesz sobie romantyzować cierpienie innych, zachwycając się przy tym własną wrażliwością, tylko proszę, nie podejmuj się pracy w zawodzie psychologa. Nie każda decyzja kilkuletnich dzieci jest dobra, zwłaszcza, jeśli nie pozwala im normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Poza tym w filmie nie pokazano przyczyn tej decyzji — scena bullyingu sugerowała, że to dziwne zachowanie bliźniaczek było jego przyczyną, a nie na odwrót (co oczywiście go nie usprawiedliwia).
Chyba oglądałyśmy trzy różne filmy. Ja tam nie widze pochwały "emancypacji, artyzmu i siostrzanej więzi",czy "uwalniających aktów buntu", to jakaś grubymi nicmi szyta nadinterpretacja... Ale też nie zgadzam sie z opinią Esspresska. Widzę głębokie zaburzenie (żyjąca siostra w wywiadzie powiedziała, że one bardzo się chciały komunikować, ale nie były w stanie) i niezrozumiałą toksyczną i destrukcyjną więź.. W moim odbiorze rezyserka pokazuje swoją wizję swiata bliźniaczek, opowiadając ich historię. Nie próbuje wyjaśniać, nie próbuje mitologizować (skąd w ogóle ten pomysl?). Raczej stawia pytania niż udziela odpowiedzi... Bo też w prawdziwej historii do dziś jest więcej znaków zapytania niż naukowych teorii na to, co się im przydarzylo...