... film nie jest równy. Zupełnie nie podeszła mi część filmu, gdzie wszystko było takie "ultranowoczesne" na tym księżycu. Animacja ładna, ale sama historia nie porywa. Można obejrzeć, ale nie ma co oczekiwać czegoś szczególnego...
To są "żelki", które powstały z łez Changi. To raczej magia, niżeli "nowoczesność".
:) nie o to mi chodziło, tylko o ten "koncert" czy choćby "kosmiczny mecz" i całą tą nowoczesność. Zupełnie nie pasuje stylem do reszty filmu.
Kosmiczny mecz i koncert akurat to były jedne z najlepszych momentów filmu, ale nie powiem klimat był odmienny, a muzyka kompletnie odmienna.
Dla mnie umca-umca disco-disco to były najsłabsze momenty. Piosenki wciskane na siłę, żeby ukryć brak fabuły. Bo co tam mamy? Dziecko leci na księżyc, rozbija rakietę, pałac, wraca do rakiety, znów pałac, koniec.
Fabularnie są minusy, fakt. Ale cóż, nie jest tak prosto, jak jest.
Mamy konflikt rodzinny, tęsknotę, która prowadzi do heroicznego wyczynu, opowieść o tęsknocie, przemijaniu, poświęceniu i docenianiu tego, co się ma. Pokazuje to też, że to za czym się uganiamy (dar, Hoyiu dla Changi i sama Changa, oraz zdjecie dla Fei Fei) wcale nie musi być takie, jakie nam się wydaje i niekoniecznie cokolwiek to przyniesie. I niespodziewane zakończenie.
Tylko nie liczy się jakie motywy w ogóle się pojawiają tylko które wybrzmią. Jak zrobisz film gdzie każda postać będzie miała dramatyczne backstory typu gwałt, ucieczka przed kanibalami, kradzież nerki, śmierć odziców w wypadku, ale historia tylko o tym wspomni, a nie będzie to ważne to tak jakby tego nie było.
Hmm.... Wiesz co- ja naprawdę zauważam te motywy, o których wspominasz - trudno byłoby nie zauważyć, tak są nachalne.... Ale motywy to nie fabuła. Swoją drogą- mamy XXI wiek, a rodzic prezentuje dziecku narzeczoną oraz przyszłego braciszka dosłownie w przededniu ślubu...? Naprawdę...? Mamy w to uwierzyć? No nie, nie kupuję tego. Cała reszta - ten heroizm, tęsknota, poświęcenie, docenienie itd potraktowane jest sztampowo i powierzchownie.