Tragedia na festiwalu w Gdyni. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, w jednym z hoteli znaleziono ciało reżyseria Marcina Wrony. Informację potwierdza TVP Info.
To straszne. W jednym z wywiadów (vide: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/marcin-wrona-nie-zyje/87flvd ) krytyk filmowy, który z nim często rozmawiał przyznał że go "fascynowała zła natura człowieka", często ten temat podejmował w swych filmach (Demon, Chrzest, Moja krew). Być może nie był świadomy, że to jednocześnie rujnuje jego psychikę. Ja jego filmy już dawno miałem zaznaczone jako "nie chcę zobaczyć" i dziś w tym przekonaniu jeszcze mocniej się umocniłem.
[*] [*] [*]
Depresyjny satanista. Śmierć na własne życzenie. Depresję się leczy, a nie babrze w niej robiąc depresyjne filmy.
Ale to oczywiście Ty (albo ktoś kogo Ty uważasz za autorytet) miałby rozstrzygać, ile komu tej wolności przypadnie.
do Polańskiego też przyszedł demon w osobie Mansona i rozpruł brzuch jego żony wyjmując dziecko i tym dzieckiem napisał "świnie", zapłata za Dziecko Rosemary /1968/, śmierć S. Tate 9.08. 1969, była w 9 miesiącu ciąży, z demonami nie ma żartów, jak ich wywołasz to mogą przyjść po ciebie
Depresję najlepiej Ci uleczy życie. Po prostu niektórzy czują i widzą więcej niż przeciętny zjadacz chleba dla którego dom, samochód czy młoda żona staje się napędem życiowym. Takie decyzje trzeba uszanować, tak jak decyzję wielu innych jak chociażby Edwarda Żentary czy Tomka Beksińskiego. Współczesny świat promuje plastikowy uśmiech i chwytanie każdej chwili, bo krótko i do piachu - nie każdy się z tym zgadza i część woli samemu zgasić światło niż czekać na zderzenie z TIRem czy gnicie trzustki. "Normalni" nazywają oto depresją, ja nazywam to ultra realizmem. Nie znałem faceta ale oddaję mu honor. Trzeba mieć jaja by to zrobić.
Cóż - pozwolisz że sie nie zgodzę...prawdziwa depresja endogenna jest ciężkim schorzeniem psychicznym które może doprowadzić do samobójstwa - wtedy jednak mamy do czynienia z człowiekiem CHORYM, nie zaś samostanowiącym o własnym życiu lub śmierci. W innych przypadkach samobójstwo jest po prostu oznaką słabości, formą ucieczki przed cierpieniem, strachem, przygnębieniem. Zapewniam Cię że czasem o wiele większych jaj potrzeba na to by zmagać się z problemami życia codziennego, własnymi słabościami, brakiem samoakceptacji, a zwłaszcza lękiem o swoich najbliższych, zwłaszcza o przyszlość własnych dzieci - dużo prościej jest zacisnąć stryczek wokół szyi (ucisk na tętnice szyjne dość szybko i prawie bezboleśnie powoduje utratę świadomości), lub nażreć się środków nasennych i odlecieć od problemów tego łez padołu...zwłaszcza gdy jest się ateistą, który jest przekonany że czeka nas tylko pustka.
Jakiem cudem nie ma - odrzucam Boga - więc po śmierci NIC nie istnieje - nie ma Boga, więc jestem produktem ewolucji, potomkiem ameby i małpy - śmierć następuje, następuje rozkład materii, nie ma duszy, nie ma NIC - kuniec - kropka, pustka...
Ateizm nie ma nic wspólnego z wiarą w życie pozagrobowe lub jej brakiem.
Większość ateistów w życie po śmierci nie wierzy, ale to nie jest żaden element sine qua non ateizmu. Jedyne czym jest ateizm to brakiem wiary w istnienie boga/bogów, nie żadnym odrzuceniem. Można wierzyć w życie pośmiertne bez wiary w boga.
Cóż - wszystko można - ja jednak tego nie kupuję...Dla mnie ateizm jest bez sensu. Ja w Boga nie wierzę - ja jestem pewien że On istnieje. Nie wiem tylko jaki jest - czy ma faktycznie któryś z przymiotów, którymi określa Go Biblia, Koran czy inna święta księga...
Przyczyna mojej pewności jest prosta - świat i życie NIE MOGŁO ot tak spontanicznie sobie powstać - jakieś tam bzdety o wielkich wybuchach - spontanicznej ewolucji od materii nieożywionej do ameby, zaś potem człowieka - jako świadoma istota ludzka nie przyjmuję tego do wiadomości - NIC nie dzieje się samo z siebie bez siły sprawczej - nawet babka z piasku sama się nie zrobi...
"polecam" zainteresowanym - jak ktoś szuka alternatywy dla wiary - tamat jak ulał aby popaść w beznadzieję i pustkę....co kto lubi...ja NIE
Dla mnie beznadzieją i pustką jest wiara w kosmicznego Kim Dzong Una, który karze wiecznymi torturami za nieprzestrzeganie jego dziwacznych reguł, a największą zbrodnią jest brak wiary w niego chociaż żadnych podstaw do wiary nie ma. To dopiero masochistyczna i upadlająca perspektywa.
Jest takowym schorzeniem dlatego, że istnieje umowna definicja normalności. Jeśli ktoś odstaje, bądź świadomie odrzuca pewne rzeczy, schematy, podejścia jest klasyfikowany do odpowiedniej grupy somatycznej i przypisuje się mu etykietkę np depresant. Od dłuższego czasu przyjąłem spokojnie do wiadomości, że to co większość ustala jako normę wcale nie musi być obowiązujące i aksjomatyczne. Zmaganie się z codziennością owszem jest heroizmem, szczególnie dla osób, które w różny sposób odstają od szeroko pojętej normy ale dla negujących odwagę człowieka chcącego się zabić proponuję zawsze zabawę w rosyjską ruletkę. Tu pozwolę sobie na cytat:
"Kiedyś myślałem, że samobójcy to tchórze, że ten desperacki krok jest ucieczką przed życiem, przed jego problemami i przed odpowiedzialnością. A może samobójcy to ludzie, którzy wygrali w chińczyka z Panem Bogiem, rzucili kostką i kiedy tamten odwrócił głowę, dali dyla, zanim w swojej łasce pozwolił im umrzeć naturalnie lub w wypadku. Teraz wiem, że samobójcy to ludzie całkowicie wolni, a tym samym nieposłuszni, to odważni wariaci, którzy sami wybierają swoje miejsce i czas, ubiegają Pana Boga, prowadzą z Nim jeden do zera."
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Idąc dalej, to że nie istnieje NIC pod tak zwanej śmierci mózgu to tego jestem niemal pewien, natomiast obawiam się jednego. Otóż nikt nie wie co powoduje, ze TY odbierasz siebie jako obecnego mentalnie na świecie człowieka. Chciałbym mieć pewność, że to się nigdy nie powtórzy a takiej samobój niestety nie daje (podobnie zresztą jak i inny rodzaj końca).
Depresja jest schorzeniem z czysto medycznego punktu widzenia - rozpoznaje się ją (niestety często za późno) na podstawie ściśle określonych kryteriów, podobnie jak chorobę Alzheimera, schizofrenię, czy w przypadku chorób somatycznych nadciśnienie lub cukrzycę. Nie należy jej mylić z pojawiającymi sie od czasu do czasu spadkami nastroju i uczuciem smutku, bo to coś co występuje u każdego ZDROWEGO człowieka.
Nie zgodzę się z tym że samobój to akt odwagi - najczęstszą przyczyną samobójstw jest po prostu strach przed każdym następnym dniem, dźwiganiem brzemienia (każdy ma jakieś), strach przed tym co może nadejść. Odcięcie sobie dopływu tlenu do mózgu jest bezbolesne, rozwiązuje z miejsca wszystkie problemy zainteresowanego, za to zatruwa życie rodziny denata, zwłaszcza jego dzieci, ktore mogą być potem wytykane palcami przez kolegów...
Piekny, czarno-bialy swiat w ktorym "moje ja" ma zawsze racje. Sorry, ale tak odbieram Ciebie po tych paru komentarzach o samobojstwach, depresji i Bogu. Nie jestes ateista, ale przez wiekszosc katolikow czy np.islamistow zostalbys nazwany heretykiem lub innym sekciarzem :-) taki paradoks. Skad wiesz co jest najczestsza przyczyna samobojstw? Dowiedziales sie tego od samobojcow? Nie? Wiec lepiej sie nie wypowiadaj bo wiemy o tym tyle ile lekarze o wykrywaniu depresji. Bardzo niewiele, wbrew temu co mowia madre ksiazki i ciekawe blogi. Nikt nie zna stanu umyslu, stanu psychicznego itp. Medycyna moze nam powiedziec czy byl pod wplywem alkoholu/narkotyku kiedy sie zabil, ale nie jest w stanie stwierdzic o czym myslal i nie powie nam z pewnoscia czy byl to akt odwagii czy tchorzostwa.
1) Manson nic, ani nikogo nie rozpruł, ani nie napisał, bo nawet nigdy nie było go na miejscu tej zbrodni.
2) Ludzie z jego grupy trafili akurat do tego domu przez przypadek i/lub pomyłkę. Chcieli się dostać do miejsca zamieszkania producenta muzycznego.
ad 1/ To nie ma znaczenia czy to była banda Mansona czy banda Zdzicha. Fakty są takie, że żonę w ciąży mu zabili,
ad 2/ no właśnie... przypadek...
Właśnie bardzo mnie to dziwi i smuci.
Znakomicie rokował a jego film "Chrzest" ceniłem naprawdę BARDZO wysoko.
Szkoda, żę nic nie nakręci już.
I dziwna sprawa z tą śmiercią. Kto wiesza się podczas gali na której na być pokazane dopiero jego najnowsze dzieło?
Zaszokowala mnie samobójcza śmierć Marcina Wrony.Rokowalam mu dobra przyszłość, pod względem filmowym. Docenilam "Moją krew" I wrażliwość artystyczna. To bardzo dobry film.Pamietam,ze w maju tego roku zdziwiłam sie,ze oceny są niesprawiedliwe niskie a recenzje złe.Szkoda,ze tylko jego życie prywatne tak porusza innych.To był jego wybór I nie ma o czym rozprawiac.Nikt w pozytywnym aspekcie nie rozpisywal się zbytnio na temat jego filmów I twórczości Był nieoceniony a miał talent.To smutne.R.I.P.
Nigdy nie oglądałam żadnego filmu tego reżysera, ale rozumiem go jako artystę. Dużo rozsterek, problemów z pomysłami zwłaszcza jeżeli tworzenie pozbawione jest weny. Ciągle zmiany i naprawdę tak dużo myśli w głowie, że nie wiadomo jak to wszystko ogarnąć... Może jakieś używki i skończyło się źle...
Myślę,ze człowiek,który popełnia samobójstwo nie myśli,o przyszłości. Nie w takich kategoriach,jak opisujesz.
Równie dobrze mogła być za to odpowiedzialna jakaś gwałtowna emocja,jakiś ostateczny bodziec,który doprowadził do tego,ze chłopaka nie ma wśród nas.Jego najbliższe osoby znają prawdę.